Niestety nie mogę żyć bez ciast, przyznaję. Zdarzają się miesiące, że mogę ich nie jeść i nawet mnie nie ciągnie specjalnie, ale nadchodzi taki czas, że mogę pożreć całe zanim jeszcze wyjmę je z foremki. Zwłaszcza jeśli pięknie pachnie. Prezentowanego bananowca robiłam dwukrotnie w zeszłym tygodniu. Pierwszą foremkę zjadłam prawie całą sama, ale na szczęście nie wyrósł, więc i pokazywać nie było co :) Drugim razem zmodyfikowałam przepis i byłam pełna zachwytu jak ciasto pięknie popękało, ale jak przekroiłam to prawie się popłakałam. Zakalec i to jeszcze jakiś niedopieczony. Dałam mu jednak szansę – pokroiłam, zapakowałam w folię aluminiową i postanowiłam wziąć na weekendowy wyjazd nad morze. Będę miała co jeść jakby się okazało, że ryba w knajpach będzie tylko panierowana i smażona we fryturze. I nie dość, że rybę zjadłam z pieca (podaną z pieczonymi warzywami) to jeszcze bananowiec został pochłonięty w połowie przez mojego przyjaciela, który zawsze prześmiewa te moje bezglutenowe wymysły. A skoro ciasto zdało test na piątkę to postanowiłam moje nie kruszące się dzieło zaprezentować. Tadam!
Składniki (na małą keksówkę 23x13 cm):
- 5 dojrzałych bananów,
- 1 zielony plantan,
- 1/2 szklanki mąki kokosowej,
- 3 łyżki mąki z maranty trzcinowatej,
- 1/3 szklanki oleju kokosowego,
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej,
- 2 łyżeczki cynamonu,
- spora garść rodzynek*,
- szczypta soli.
Wskazówki:
- banany muszą być naprawdę dojrzałe, najlepiej częściowo czarne i miękkie, bo to one zapewniają słodkość ciastu,
- zamiast rodzynek można dodać posiekane daktyle, śliwki lub morele,
- jeśli w Waszej diecie dozwolone są goździki i kardamon to możecie je dodać lub skorzystać z przyprawy piernikowej.
Piekarnik rozgrzewamy do 180
°C. Obrane banany i plantana miksujemy na krem z olejem kokosowym. Mąki, sodę, cynamon i sól mieszamy w oddzielnej misce. Bananowy krem przelewamy do suchych składników i wszystko dokładnie mieszamy. Masa powinna być dość gęsta, trochę ciężka do wymieszania. Wrzucamy rodzynki i mieszamy jeszcze raz. Całość przekładamy do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia, posypujemy lekko cynamonem i wkładamy do piekarnika na 50 minut (można sprawdzić patyczkiem drewnianym – jeśli wychodzi czysty z ciasta to jest gotowe). Studzimy ok. 15-20 minut w lekko uchylonym piekarniku, po czym wyjmujemy i zostawiamy do przestygnięcia.
*w I etapie diety nie dodajemy rodzynek, gdyż zawierają zbyt duża ilość cukru. Można je zastapić cukrem kokosowym lub nie słodzić w ogóle.
Ciasto najlepiej kroić jak już przestygnie, ale z tym jest ciężko:) Na drugi dzień zmieni barwę na ciemniejszą i autentycznie nie będzie się kruszyć. Dla mnie było to dodatkową zaletą, bo mogliśmy je jeść w samochodzie przyjaciela, który dba o tapicerkę jak mało kto :)
Poniżej podaję wyliczenie kaloryczne dla całego ciasta, a od Was zależy na ile kawałków je pokroicie.

ile takie ciasto może leżeć dni w lodówce?
OdpowiedzUsuń4 dni na pewno. U mnie więcej nie leżało, bo został po prostu pożarte:)
Usuńhi hi :) dzięki za szybką odpowiedź. Zabieram się zatem za wypieki :) Dziś testowałam zapiekane owoce pod kruszonką z kokosa i.... finał taki,że 3 razy piec musiałam odpalać, bo rodzinka mi poszalała z rozkoszy :) Wielkie dzięki za tego bloga i za te wszystkie fenomenalne słodkości :) Trochę mi ich brakuje na protokole :)
OdpowiedzUsuńNa blogu znajdzie się trochę słodkości a z czasem ten głód cukrowy przechodzi :) Fajnie jest zjeść coś na deser, ale już takiego ssania nie ma:)
UsuńUpiekłam to nie wytrzymałam ukroilam pycha uratowałas mnie :) nie dałam rodzynek nie miałam bardzo dojrzałych bananów dodałam łyżeczkę miodu ( bo mogę 1 dziennie) :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję
Upiekłam to nie wytrzymałam ukroilam pycha uratowałas mnie :) nie dałam rodzynek nie miałam bardzo dojrzałych bananów dodałam łyżeczkę miodu ( bo mogę 1 dziennie) :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję
i znowu: czy można się tu obyć bez mąki z maranty trzcinowej?
OdpowiedzUsuńtutaj można :)
Usuń:)
OdpowiedzUsuń