Wróciliśmy do Yoyi i znów spotkaliśmy młodą parę:)
Podczas ponownego pobytu wyjaśniło się czemu, gdy pierwszy raz przyjechaliśmy do Yoyi zadała to dziwne pytanie. Okazało się, że chodziło o jineteros. Nawet Kubańczycy przed nimi uciekają. Jineteros naganiają turystów do kwater, a potem żądają za to zapłaty od właścicieli i nachodzą ich przy każdej możliwej okazji.
Poprosiliśmy Yoyi o załatwienie kwatery w Havanie i wyruszyliśmy na lotnisko, aby za 3 godziny znaleźć się w stolicy Kuby…
Mieliśmy lecieć Boeingiem 737…
Na lotnisku, gdzie byliśmy około południa, okazało się, że nasz lot został odwołany, a kolejny odbędzie się o godz. 22:30. Linie załatwiły nam hotel i posiłki, więc nie mieliśmy na co narzekać. Dzień spędziliśmy w/przy hotelu a wieczorem autokar zabrał nas z powrotem na lotnisko. Około południa było tam pusto, a o 20:00 sala była pełna ludzi. Odprawa trwała około dwóch godzin, a kontrola osobista przypominała sprawdzanie biletów w autobusie. Byliśmy zaskoczeni, gdy pasażerów nie zatrzymywano nawet z 2-litrowymi butelkami napojów. To jeszcze nie był koniec. W sali odlotów czekaliśmy jeszcze 2 godziny więc koniec końców samolot został podstawiony w okolicach północy i nie byliśmy zachwyceni, gdy zobaczyliśmy Tupolewa…Tylko, że mimo strachu nie było już odwrotu. Nie była to przyjemna podróż i zdecydowanie lepiej jeździ się Viazulem, ale szczęśliwie wylądowaliśmy i ruszyliśmy w stronę Vedado…
Poprosiliśmy Yoyi o załatwienie kwatery w Havanie i wyruszyliśmy na lotnisko, aby za 3 godziny znaleźć się w stolicy Kuby…
Mieliśmy lecieć Boeingiem 737…
Na lotnisku, gdzie byliśmy około południa, okazało się, że nasz lot został odwołany, a kolejny odbędzie się o godz. 22:30. Linie załatwiły nam hotel i posiłki, więc nie mieliśmy na co narzekać. Dzień spędziliśmy w/przy hotelu a wieczorem autokar zabrał nas z powrotem na lotnisko. Około południa było tam pusto, a o 20:00 sala była pełna ludzi. Odprawa trwała około dwóch godzin, a kontrola osobista przypominała sprawdzanie biletów w autobusie. Byliśmy zaskoczeni, gdy pasażerów nie zatrzymywano nawet z 2-litrowymi butelkami napojów. To jeszcze nie był koniec. W sali odlotów czekaliśmy jeszcze 2 godziny więc koniec końców samolot został podstawiony w okolicach północy i nie byliśmy zachwyceni, gdy zobaczyliśmy Tupolewa…Tylko, że mimo strachu nie było już odwrotu. Nie była to przyjemna podróż i zdecydowanie lepiej jeździ się Viazulem, ale szczęśliwie wylądowaliśmy i ruszyliśmy w stronę Vedado…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz