Rodzinę roślin, do których należy kapusta nazwano roślinami krzyżowymi. Posiadają one właściwości antygrzybiczne, antywirusowe i antybakteryjne. Jednak zawierają także substancje zwane glukozynolanami, które blokują wychwytywanie jodu przez tarczycę. Pisałam już o tym przy okazji pasty z kalafiora. Dodam, iż dla osób przyjmujących hormony tarczycy nie powinny być zagrożeniem, ponieważ w tych przypadkach produkcja hormonów nie jest uzależniona od jodu (w przypadku Hashimoto nadmierna podaż jodu może prowadzić do zaostrzenia objawów). Na szczęście, aby dezaktywować działanie wolotwórcze warzyw kapustnych, należy poddać je obróbce termicznej (gotowanie, parowanie, fermentowanie). Dlatego też absolutnie nie należy się bać spożywania kapusty kiszonej, wręcz przeciwnie należy ją włączyć do codziennej diety. Ponadto okazjonalne spożywanie warzyw krzyżowych w postaci surowej nie powinno zaostrzyć choroby autoimmunologicznej tarczycy.
Nie bójcie się jednak, nie nakarmię Was surową kapustą. Będzie to jednak jedna z najlepszych potraw z kapusty, jaką do tej pory jadłam.
Składniki:
- 1/2 główki kapusty (może być biała, może być włoska),
- 1 słodkie jabłko,
- 4 plastry boczku (surowego lub gotowanego),
- sól,
- olej kokosowy (opcjonalnie).
W garnku lub na patelni podgrzewamy odrobinę oleju kokosowego i podsmażamy na nim boczek pokrojony w kostkę. Można to zrobić także bez dodatku oleju kokosowego. W międzyczasie siekamy kapustę (mandolina będzie tutaj zbawienna). Jak z boczku wytopi się tłuszcz stopniowo wrzucamy kapustę i odrobinę solimy. Spowoduje to, że kapusta zmięknie i będzie można dokładać pozostałą resztę. Dusimy do momentu aż kapusta zmięknie. Na tarce ścieramy jabłko i dodajemy do kapusty. Chwilę razem dusimy i gotowe. Pamiętajcie: nie podajemy z chlebem!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz