Odkąd kruche ciasteczka ujrzały światło dzienne, ten przepis ciągle chodził mi po głowie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż dlatego, że szarlotka była, jest i zawsze będzie moim ulubionym ciastem. Moja babcia, jak byłam jeszcze smarkata, twierdziła, że szarlotka jej nie wychodzi, tylko dziwnym trafem znikała zawsze cała blacha. Ciasto było kruche, suche, nakłuwane wielokrotnie widelcem z góry i obficie posypane cukrem pudrem. Taka szarlotka na zawsze zapadła mi w pamięć i mimo, że babcia zmodyfikowała odrobinę swój przepis to przy każdej możliwej okazji przypominam jej o tamtej pierwszej – najlepszej. Zawsze wtedy reaguje śmiechem, bo w jej przekonaniu nie była idealna. Czasem jednak nie wszystko co idealne jest przepyszne. Czasem ciasto nie musi wyglądać, ważne aby smakowało. Czasem nawet najgorszy zakalec smakuje lepiej od wymyślnego tortu.
I być może tak właśnie jest w tym przypadku. Może moja szarlotka nie wygląda idealnie i być może nie najlepiej się kroi, jednak przypomina mi smak szarlotki babci sprzed lat i dla mnie pozostanie najlepsza.
Składniki (na tortownicę o średnicy 12 cm)*:
Kruche ciasto:
200g wiórków kokosowych zmielonych na pastę/masło,
3-4 łyżki cukru kokosowego,
1/3 szklanki mąki kasztanowej.
Masa jabłkowa:
2 jabłka u mnie odmiany Alwa, ale najlepiej sprawdzi się Szara Reneta,
1 łyżeczka cynamonu,
2 łyżki wody.
Jabłka obieramy ze skórki, kroimy w drobne cząstki i wkładamy do garnka z 2 łyżkami wody. Podgrzewamy na małym ogniu, nie dopuszczając, aby się przypaliły. Jak zmiękną dodajemy cynamon i gotujemy do momentu aż się rozpadną.
Nagrzewamy piekarnik do 160 C. Masło kokosowe mieszamy z cukrem i mąką kasztanową. Masę dzielimy na dwie części. Wykładamy spód blachy ciastem, następnie układamy masę jabłkową i na wierzch układamy pozostałą część ciasta. Nakłuwamy wierzch widelcem i wstawiamy do piekarnika na 40 minut.
*jeśli nie macie tak małej tortownicy to sugeruję od razu podwoić lub potroić liczbę składników. Wtedy także trzeba pamiętać o zwiększeniu czasu pieczenia. Wierzch musi być twardawy i rumiany/brązowy. Dopiero wtedy wypiek będzie gotowy.
czy przepis jest zgodny z protokolem?
OdpowiedzUsuńMagda, gdyby nie był - nie było by go na blogu ;) Istnieją jednak różne "wersje" protokołu, więc nie wiem, zgodnie z którą się odżywiasz.
OdpowiedzUsuń