Et voila!
Czemu dodałam wywar?
Glicyna i prolina (zawarte w wywarze z kości) są dwoma kluczowymi składnikami tkanki łącznej, czyli biologicznego „kleju”, który skleja nasze ciało. Istnieje wiele różnych rodzajów tkanki łącznej, ale te dwa aminokwasy znajdują się w większości z nich – zaczynając od chrząstki, która tworzy nasze stawy do macierzy zewnątrzkomórkowej, która działa jak rusztowanie dla komórek obecnych w poszczególnych narządach, mięśniach, naczyniach, itp. Nie jest więc tajemnicą, że powinniśmy oba aminokwasy dostarczać po to, aby leczyć mikroskopijne szkody, wyrządzone naczyniom krwionośnym i innym tkankom naszego ciała, spowodowane przez stan zapalny i zakażenie. Glicyna bowiem jest znana jako hamulec systemu immunologicznego i zmniejsza aktywację komórek zapalnych w organizmie. To tylko niektóre z zalet wywaru – na niego trzeba poświęcić oddzielny post.
Powiem tak – mi, jako wieloletniej wegetariance i w końcowym okresie wegance było ciężko przekonać się do wywaru z kości, ale kiedy pierwszy raz go wypiłam, z grymasem na twarzy, poczułam dosłownie jak uspokaja mój układ trawienny. W związku z czym gotuję go od czasu do czasu, zamrażam i piję. Najczęściej wtedy, kiedy mam gorsze trawiennie, dni.
Składniki:
- 1 średni kabaczek lub dwie duże cukinie,
- 100g dyni hokkaido (można pominąć),
- ok. 1 litr bulionu (możecie ugotować warzywny),
- szczypta soli.
Bulion podgrzewamy a w międzyczasie kabaczka/cukinię/dynię myjemy i kroimy na większe kawałki. Przekładamy na papier do pieczeniu, skrapiamy odrobiną oleju kokosowego i wstawaimy do piekarnika, nagrzanego do 200 C, na 20-25 minut.
Upieczone warzywa przekładamy do bulionu i dokładnie blendujemy ze szczyptą soli.
Można dodać ulubione zioła, ale w takiej prostej postaci krem i tak jest naprawdę pyszny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz