Trudno było dorównać spokojnej i rajskiej Malapascua Island. Urzeczeni wspaniałymi opiniami w Lonely Planet wyruszyliśmy w kolejną kilku godzinną podróż na Bohol. Zamiast wspaniałej plaży – piaszczyste legowisko pełne turystów. Tłok w szkołach nurkowania, wysokie ceny i jedyne co uratowało cały pobyt to papaja, mango i
Chillout Guesthouse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz