piątek, 2 września 2016

Okoń morski

Jesteśmy wielkimi fanami ryb – wszyscy, łącznie z psem:) Jak tylko wyjeżdżamy za granicę w naszej diecie zaczynają przeważać ryby i owoce morza. Przede wszystkim dlatego, że na terenach nadmorskich są po prostu świeże. Wystarczy sól i cytryna, aby wydobyć ich smak. Nie przypominam sobie, abym jadała bardziej przyprawioną rybę, a i tak zawsze była pyszna. Niestety w Polsce mamy zazwyczaj słabe wspomnienia związane z rybami – mrożone kostki w latach 90-tych śmierdzące morzem, trudne w obróbce, nie wiadomo, czy świeże...I jedyne co po nich pozostało to smród ryby unoszący się w całym domu i niechęć do nich na resztę życia. Rozumiem, że po takich przeżyciach nie każdy chce próbować przygody z rybami, ale oczywiście zachęcam. Uwierzcie – to już nie to samo co kiedyś :)




Czy wiecie, że dieta bałtycka (tak, takie określenie istnieje w literaturze!) ma niezywkle korzystny wpływ na zdrowie? A to dlatego, że w swych założeniach przypomina zasady diety śródziemnomorskiej (z wyjątkiem stosowania niskotłuszczowych i odtłuszczonych produktów nabiałowych oraz zwiększonego nacisku na konkretne grupy owoców i warzyw). Powstało pojęcie zwane Baltic Sea diet Score (BSDS), które opiera się na następujących założeniach:
  • wysokie spożycie owoców takich jak jabłka, gruszki i owoce jagodowe,
  • wysokie spożycie warzyw jak pomidory, ogórki, warzywa liściaste i korzeniowe, kapusta, groszek,
  • mleko niskotłuszczowe i odtłuszczone,
  • spożycie żyta, owsa i jęczmienia,
  • popularne ryby tj. łosoś i inne słodkowodne,
  • zrównoważony stosunek wielonienasyconych kwasów tłuszczowych do kwasów nasyconych i tłuszczów trans,
  • małe spożycie czerwonego i wysoko przetworzonego mięsa,
  • umiarkowana ilość tłuszczów w diecie,
  • niskie lub umiarkowane spożycie alkoholu.
U osób, które najwierniej trzymały się powyższych założeń odnotowano podwyższony poziom adiponektyny (hormonu, którego obecność łączy się z obniżeniem poziomu tkanki tłuszczowej w organizmie) oraz obniżony poziom markerów zapalnych takich jak interleukina 6 i białko C-reaktywne (CRP).*

No cóż, w protokole autoimmunologicznym wykluczamy zboża, ponieważ straty związane z posiadaniem ich w diecie przewyższają potencjalne korzyści. To samo tyczy się nabiału. Jednak wysokie spożycie lokalnych warzyw i owoców w połączeniu z przeciwzapalnymi tłuszczami (oliwą i olejem kokosowym), czyni ją nieraz bogatszą od diety zwykłego Kowalskiego, który nie przywiązuje wagi do tego, co ma na talerzu.

Ryby – i tu powstaje oczywiście pytanie, gdzie i jakie kupować? Odsyłam Was do bloga Ani, która chyba wyczerpała temat i ja więcej już dodać nie mogę. Polecam jednak dowiadywać się skąd pochodzą ryby? Jeśli z hodowli to jak są karmione? Jeśli są ekologiczne to na jakiej podstawie wydano certyfikat?

Wracając do bohatera posta – okoń morski, inaczej labraks jest drapieżnikiem występującym we wschodniej części Oceanu Atlantyckiego, w Morzu Północnym, Śródziemnym i Czarnym. Osiąga wielkość 80 cm i wagę 7 kg. Znakiem rozpoznawczym jest czarny punkt znajdujący się na wieczku skrzelowym. Żywi się on małymi rybami. Jest bardzo cenioną i szlachetną rybą. Okonia charakteryzuje białe, chude i delikatne mięso. Zawiera ono mniej niż 1% tłuszczu. Znawcy uważają, że aby nie popsuć jego wspaniałego i delikatnego smaku nie powinno się go niczym przyprawiać – wystarczy ugotować go na parze lub upiec w grubo zmielonej, morskiej soli. Nie zalecane jest jednak wędzenie i grillowanie tej ryby, gdyż po obróbce mięso jest suche.

A więc mój sposób na okonia jest idealny i nadzwyczaj prosty – nie ma możliwości przeciągnięcia ryby, w związku z czym nigdy nie wyjdzie sucha jak wiór.
Składniki:
  • dowolna ryba w całości (ok. 300g),
  • kilka plasterków cytryny,
  • pęczek świeżych liści kolendry (opcjonalnie),
  • sól himalajska.
Po pierwsze rybę należy wypatroszyć albo poprosić sprzedawcę, aby zrobił to za nas. Okonia myję dokładnie pod bieżącą wodą. Wnętrze oprószam solą himalajską, wkładam kilka plasterków cytryny i około pół pęczka kolendry.


Tak przygotowaną rybę wykładam na papier do pieczenia, a końce zawijam dokładnie, aby stworzyć „kieszonkę parową”.


Tak przygotowany pakunek wkładam do piekarnika nagrzanego do 190 C (opcja z termoobiegiem) na 20-22 minuty. Po tym czasie ryba jest gotowa.

Z czym ją podaję? Jeśli wprowadziliście psianki to pieczone ziemniaki będą idealnym dodatkiem, tak samo jak prosta sałatka z ogórka, pomidora i cebuli z oliwą. Jeśli psianki dopiero przed Wami to najlepszym rozwiązaniem będą bataty pieczone z rozmarynem, do tego świeży i małosolny ogórek z cebulką lub dowolna sałata, na przykład taka jak tutaj.

* Gerard E. Mullin „Zadbaj o równowagę mikroflory jelitowej”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...